Rozdział 3
James
Tydzień mijał
za tygodniem, miesiąc za miesiącem. W między czasie złamałem nadgarstek,
chłopaki coś ćwiczyli, coś tam nagraliśmy i wyszło z tego Garage Days Revisted.
Ep z coverami. Odwiedziliśmy Los Angeles parę razy, więc spędziłem sporo czasu
z Kat. Mam wrażenie, że zaczyna coś między nami iskrzyć, ale nie jestem pewien.
Później wielkimi krokami zbliżyła się do nas trasa, więc zaczęliśmy próby i
nawet pojawiały się pierwsze pomysły na nowy album.
Próby
zaczęliśmy dwa tygodnie przed rozpoczęciem trasy. Na jednej z nich podszedł do
mnie Jason, co mnie trochę zdziwiło, bo najwięcej to on rozmawia z Kirkiem.
– James,
słuchaj, nie wybierasz się może przed wyjazdem do LA? – spytał.
Wybieram się?
Nie wiem, ale chętnie zobaczyłbym się z Katherine…
– Nie wiem, a
co? – odburknąłem.
– Tak pytam,
wiesz, jadę do Gwen i nie wiem czy Ty się przypadkiem nie wybierasz do Kat. –
powiedział z uśmieszkiem na twarzy. Przesunąłem go na stronę i obdarowałem
pytającym spojrzeniem. – Chłopie, nie udawaj, widziałem w jaki sposób na nią
patrzysz.
– Odwal się. Nigdzie
nie jadę.
Wywróciłem
oczami i wróciłem do reszty zespołu. W sumie ta odpowiedź była raczej reakcją
obronną niż faktem.
Nagle w progu
pojawiła się niewysoka blondynka. Wyszliśmy na zewnątrz.
– Wiesz, że
sypiając z sędziną nie…
– Daj spokój.
Dała mi do
ręki piwo a sama zapaliła papierosa.
– Oboje
dobrze wiemy, jak to wszystko wyglądało. – powiedziałam i wziąłem łyk. – Z
resztą, za głupią bójkę przecież mnie nie udupią, no nie?
Milczała.
– Dorothee.
– No nie. –
zaciągnęła się. – Ale James… – rzuciła peta na ziemię i przydeptała.
– Co?
– Za głupia
bójkę nie ciągali by ciebie po sądach, nie? – powiedziała zarzucając mi ręce na
szyi.
– Doris, do
rzeczy. Co wiesz Ty, czego nie wiem ja?
– Ta
dziewczyna, zeznała, że…
– Że co?
- Kurwa, James,
daj mi dokończyć. Zeznała, że ją zgwałciłeś.
Teraz
zupełnie zgłupiałam.
- Nosz kurwa
ja pierdole, co za suka. Ratuję jej życie, a ta jeszcze mnie oskarża. Poczekaj.
Chodzi o mnie w ogóle?
Zaczęła się
śmiać.
– Jak ja to
uwielbiam. – powiedziała, śmiejąc się. – Jak ja kocham jak jesteś przerażony,
piękny widok.
Właśnie tak
wyglądała moja znajomość z Dorothee. Nie było dnia żeby mnie nie wrobiła.
Oczywiście poza tym świetnie się dogadywaliśmy. Znaliśmy się od liceum.
– Dobra, a
teraz serio, ta laska chce się z tobą spotkać, przystojniaczku. – powiedziała
poprawiając mi kołnierzyk dżinsowej kamizelki.
– To powiedz
jej, że nie mogę. Sorry. – uniosłem ręce.
Popatrzyła na
mnie zdziwiona.
– James
Hetfield nie chce się spotkać z modelką?
– Nie.
– Uuu czyżby
ktoś zawładnął sercem mojego przyjaciela?
Zaczerwieniłem
się i natychmiast spuściłem głowę, zasłaniając twarz włosami. Wziąłem głęboki
wdech.
– Nie. I nie
chcę się z nikim spotykać. – powiedziałem jednym tchem.
– To nie. –
odwróciła się na pięcie.
Westchnąłem.
– Wiem, że
chcesz. – puściła mi oczko, odwróciwszy się przez ramię. – Jutro o 16 pod… Eee
nie pamiętam gdzie, zadzwonię do ciebie wieczorem. Cześć.
Katherina
Po nocnej rozmowie z Gwen na temat mojej pracy, następnego
dnia, tak jak i przez kolejny tydzień, nie pojawiłam się w Whiskey. W tym
czasie zaczęłam szukać zatrudnienia, a Collins dzwonił do mnie trzy razy. Ani
razu nie odebrałam. Zrobiła to moja przyjaciółka. Na razie istnieje wersja, ze
wyjechałam do rodziny w pilnej sprawie. Piękne kłamstwo.
Po dwóch tygodniach szukania pracy, okazało się, że w
sklepie muzycznym, w którym pracuje Gwen, jest wolne stanowisko. Od razu się
zgłosiłam i zostałam przyjęta. Jednak, formalnie, nadal pracowałam w Whiskey.
Udałam się więc z Gwen do tej zapchlonej speluny. Nie miałam
innego wyjścia. Poszłam na zaplecze. Collins siedział za biurkiem i liczył
jakieś pieniądze.
– Dzień dobry. Chciałam…
– No proszę, proszę, kogo my tu mamy! Słonko, dawno ciebie
nie widziałem! – mówiąc to podniósł się i podszedł do mnie.
– Proszę tak do mnie nie mówić. Przyszłam panu oznajmić, że
chcę zakończyć pracę. Mam nadzieję, że znajdzie pan kogoś dobrego na tę posadę.
– Żegnam. – odpowiedział.
Odwróciłam się i wyszłam. Poszło podejrzanie szybko. Jednak
postanowiłam nie zaprzątać sobie tym dłużej głowy.
Wróciłyśmy do domu.
Gwen
Gdy otwierałyśmy drzwi, cofnęłam się do skrzynki na listy. W
końcu, miesiąc dobiegał końca i wypadałoby sprawdzić, czy przyszły jakieś
rachunki.
Wyjęłam kopertę ze skrzynki i wróciłam do domu.
– I co tam? – spytała Kat.
– Jakiś list. Do mnie.
Ostrożnie otworzyłam kopertę. Spojrzałam na podpis.
Rosalyn Rodriguez.
– Trzymajcie mnie ludzie!
– Przecież siedzisz.
– Wiem. Chodź tu bo nie wiem czy mam jakieś omamy czy co. Co
tu jest napisane? – wskazałam na dół kartki.
– Rosalyn Rodriguez. Kto to?
– Moja matka. Chyba... - westchnęła.
Droga Gwen,
Mam nadzieję, że
wszystko u Ciebie w porządku…
Przepraszam za te
wszystkie lata milczenia. Ale uwierz, to było najlepsze co mogłam zrobić dla
Was, Ciebie i Twojego ojca. Oczywiście patrząc z perspektywy czasu… Gdybym
wiedziała jak to wszystko się skończy, nie zostawiłabym Was. Wtedy to było
jedyne wyjście. Wiem, że nie masz pojęcia o czym mówię. I nie chcę tego teraz
tłumaczyć. Chciałabym się z Wami spotkać i porozmawiać.
Proszę odpisz. Bardzo
mi zależy.
Rosalyn Rodriguez.
Moje oczy
napełniły się łzami. Ostatni raz widziałam matkę pięć lat temu. Pocałowała mnie
na dobranoc, a rano już jej nie było. Nic z jej rzeczy nie zostało. Nawet nie
zostawiła żadnej kartki, czy listu. Niczego. Przez te pięć lat nie widziałam
czy ona w ogóle żyje. A teraz dostaję list.
Ona nawet nie
wie, że tata nie żyje!
Przez tydzień
myślałam o tym wszystkim. Napisałam kilka listów, jednak żaden z nich nie
nadawał się do wysłania. W końcu udało mi się coś sklecić. Oczywiście zgodziłam
się na spotkanie. Ciekawi mnie jak ona wygląda… Szczerze mówiąc nawet nie
pamiętam…
Kolejny. :) Baaaaardzo proszę o jakiś komentarzyk! :)
Kolejny. :) Baaaaardzo proszę o jakiś komentarzyk! :)
Witaj, już jestem :)
OdpowiedzUsuńFuck... Już napisałam komentarz, a on wyleciał w kosmos. Dlaczego?
Może coś mniej więcej napiszę, to co tam było.
Akcja już się rozkręca. Ale o tym już wcześniej pisałam, chyba. Co mi się podoba. A ja tak nie umiem.
Jakoś dzisiaj nie myślę. W sumie jest sobota i trzeba jakoś odreagować dziesięć matematyk tygodniowo.
Jaaameees! Chłopaczek nam się zakochał :D. Typowa reakcja... "Ja nic do nikogo nie czuję, ale nie chcę się też z nikim spotykać."
A, i tam zdarzyło Ci się z dwa razy przeinaczyć osobę Jamesa na kobietę. Ale to nic. Ciekawe jakby wyglądał jakby był kobietą?
Ten szef Kat jest jakiś dziwny. Tak po prostu się pożegnał z nią? Dziwne. Tak sobie myślę (jednak), że on mógł być... Jakimś dziwnym typem... Typu gwałciciel morderca, albo alfons, albo facet po pięćdziesiątce który myśli, że może wszystko. No zobaczymy co będzie dalej.
Spotkanie Gwen z matką? Dziwna sprawa. Chyba nadużywam słowa "dziwna", czy "dziwne". Nie spodziewam się wielkiego płaczu, czy coś. Raczej coś w stylu trudności w rozmowie. Chodziaż... Zobaczymy jak będzie.
Życzę weny i pozdrawiam, Tri :)
wreszcie pojawiła się Doro! a już się zastanawiałam, kim ona będzie w Twojej historii. jest przyjaciółką Jamesa :) cholera, trochę się przestraszyłam kiedy przeczytałam o tym gwałcie, miało być tak fajnie z Kat, widać, że James ją lubi, a tutaj laska oskarża go o gwałt, ale na szczęście to tylko przyjacielskie wygłupy. ale z drugiej strony... czy James traktuje jakoś poważnie Kat, skoro jak się okazuje, sypia z sędziną? (chyba dobrze wywnioskowałam). może jeszcze Katherine się o tym dowie i ciężko będzie...
OdpowiedzUsuńhmm, przedostatnie zdanie w narracji Katherine dało mi trochę do myślenia. niby zakończyła pracę w Whisky, ale skoro sama się zdziwiła, że tak szybko to poszło, to chyba sprawa nie jest zakończenia. takie mam wrażenie, że ten szef jej nie odpuści. albo znowu wyolbrzymiam i szukam na siłę problemu...
no i ten list. kurczę, sporo się działo w tym rozdziale. ja na miejscu Gwen nawet bym na to nie odpisała, a tym bardziej nie chciała się spotkać. pisze do niej kobieta, która ją zostawiła, urwała kontakt jak z kimś obcym, a teraz z dupy chce się spotykać. nawet nie wie że jej mąż nie żyje, a córka została sama. ugh.
no nic, to czekam na coś nowego! :) powodzenia w dalszym pisaniu i dużo weny ♥