sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 4.

Dziękuję bardzo za komentarze!  :)

James

Nie mam zielonego pojęcia co mnie popchnęło, żeby jednak zgodzić się na  spotkanie z tą laską. Nawet nie wiem jak ma na imię. I jest modelką. A modelki są często sukami. No może nie wszystkie, ale akurat te, które w swoim życiu spotkałem…
­– Cześć James. – powiedziała piszczącym głosikiem. Zemdliło mnie.
­– Cześć…
­– Renee. – wyciągnęła dłoń w moim kierunku.
Już miałem dość. Ale przecież nie będę skurwielem, nie?
– Słuchaj, wiem, ze pewnie myślisz, że jestem pusta jak te inne idiotki z mojej branży, i pewnie jeszcze sądzisz, że nie wiem kim jesteś, bądź, że wiem kim jesteś i lecę na sławę, kasę i inne bajery. Ale tak nie jest. Chciałam się po prostu z tobą spotkać i podziękować…
– Dobra, skończ ten monolog, proszę.
– Wybacz. Chciałam tylko powiedzieć, ze tworzycie świetną muzykę i chciałam cię poznać z tej drugiej strony. – powiedziała uśmiechając się.
I tak w ciągu kilku minut Jessica złamała większość stereotypów, które zdążyły przewinąć się przez moje myśli. Ale przecież mogła kłamać.
– Dobra, nie marnujmy czasu, wejdźmy do środka.
– Właściwie to czemu akurat ten klub? – spytałem z ciekawości.
– Zaraz zobaczysz. – uśmiechnęła się tajemniczo. – Mam nadzieję, że dobrze wydedukowałam…
Weszliśmy do klubu, w którym unosił się zapach piwa, potu i skór… Skór. Właśnie. Skąd wzięło się tu tylu ludzi z koszulkami… Motörhead? Przypadek.
Usiedliśmy przy barze. Renee zamówiła dla nas kolejkę wódki. Nie sądziłem, że tak szczupła, wręcz wątła osoba, a tym bardziej modelka, od razu rzuci się na alkohol. A jej niewinna twarz wręcz niepasowana do tego miejsca.
Postanowiłem zacząć rozmowę, bo zaczynało być drętwo.
– Skąd znasz Dorothee? – spytałem. Jedyne co przyszło mi do głowy. Nie starałam się zbytnio.
– Szczerze mówiąc to nie pamiętam… Chyba chodziłam kiedyś z nią na jakieś zajęcia. Jest bardzo… specyficzna.
– Fakt.
– A co?
– Tak pytam.
W klubie zaczęło się robić coraz głośniej. Nagle usłyszałem niski, zachrypnięty, męski głos. Rzuciłem okiem na scenę. Otworzyłem usta ze zdziwienia.
– Podoba się?
– Kobieto. I jeszcze się pytasz? – mówiąc to chwyciłem ją za rękę  poszliśmy w środek tłumu.
Renee coraz bardziej mnie urzekała. Nie byłą brzydka. Taka zwyczajna. I zachowywała się dosyć normalnie. Co mnie zaskoczyło. Czyżby pierwsza modelka, która złamie mój stereotyp na temat kobiet w tej branży?
Gdy koncert się skończył ponownie usiedliśmy przy barze i rozmawiając, pochłanialiśmy kolejne kieliszki wódki.

Katherine

Znów był poniedziałek, co oznaczało kolejny dzień pracy. Wydawałoby się, że to jeden z tych dni, kiedy przez całą moją zmianę nikt tu nie wchodził, więc poszłam na zaplecze i zaparzyłam sobie kawę. Kiedy wróciłam z kubkiem w ręku, do pomieszczenia weszła wysoka blondynka. Nie wyglądała na kogoś, kto gra na jakimkolwiek instrumencie. Ale cóż, może oceniam ludzi zbyt pochopnie.
Kobieta podeszła do półki z używanymi winylami. Przejrzała jeden po drugim, aż w końcu wyjęła jakiś. Podeszła do kasy ucieszona.
– Dobry wybór. – powiedziałam, ujrzawszy okładkę Master Of Puppets. – Są świetni na żywo. – dodałam.
– Oj tak. Poza sceną również. – uśmiechnęła się tajemniczo. – Szczególnie pan Hetfield. – rzekła wpatrując się w mnie.
Zmarszczyłam brwi, gdyż sposób w jaki wypowiadała słowa był bardzo… dwuznaczny.
– Nie wątpię.
– Wie pani, ostatnio miałam nawet okazję się z nim spotkać… Jest świetny w… pod każdym aspektem. – rozmarzyła się, nie spuszczając jednak ze mnie wzroku.
Wręczyłam jej zapakowaną płytę. Uśmiechnęła się szyderczo i wyszła.
Cóż, niektórzy to mają wyobraźnię…

Po skończonej zmianie, pojechałam jeszcze do Rainbow. Umówiłam się tam z Trevorem. On, w przeciwieństwie do mnie, nie zrezygnował z pracy w Whiskey. Miał mi mówić co się tam dzieje, bo, szczerze mówiąc, byłam ciekawa tej sytuacji. I w sumie to martwiłam się o niego. Był naprawdę miłym gościem. Zawsze ratował mi dupę, kiedy przez swoją głupotę coś odpieprzyłam. Wiele nas łączyło. W końcu, pracowaliśmy razem ponad rok…
Gdy dotarłam na Sunset Strip, od razu weszłam do lokalu. Rozejrzałam się, ale jego jeszcze nie było. Zajęłam miejsce przy barze i zamówiłam drinka. Dłużyło mi się w nieskończoność. Czarne scenariusze zawładnęły moimi myślami.
Zamówiłam kolejnego drinka. Nagle ktoś stanął za mną i położył mi rękę na ramieniu.
– Cześć. – powiedział tajemniczy, męski głos. Odwróciłam się w stronę postaci.
– Heeej, czy my się znamy? – zmierzyłam wzrokiem mężczyznę.
– Chyba nie, ale… Pracujesz w Whisky?
– Pracowałam. – nerwowo zaczęłam stukać paznokciami w szklankę. Rozglądałam się po pomieszczeniu. Cholera, gdzie jest Trevor?
– Aaaa to wszystko zmienia. Zawsze miałam do ciebie podejść jak skończysz zmianę i nigdy mi nie wychodziło. A kiedy w końcu byłem jako tako świadomy... Ostatnio. Przez ostatni tydzień może... To ciągle ciebie nie było.
– Aha. Fajnie. – rzuciłam obojętnie.
Jego twarz przysłaniały natapirowane, czarne włosy. Był wychudzony. Miał na sobie czarne rurki i dżinsową kurtkę. Chwila, zaczyna mi coś świtać…
– Tommy Lee. – wyciągnął rękę w moim kierunku.
– O Boże. Tommy! Pamiętasz mnie? To ja Kat!
– Kati… Turner? Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że ciebie widzę. – mówiąc to uścisnął mnie, nie przestając się uśmiechać.
– Czy ty przypadkiem nie grasz w Mötley…
– Crüe. Tak. – dokończył ucieszony. Uśmiechnęłam się. – Czekasz na kogoś czy mogę cię porwać?
– W sumie to już nie wiem.  – westchnęłam i położyłam głowę na dłoni, opierając się łokciem o bar.
Zaczęłam martwić się o Trevora. Naprawdę mnie to niepokoiło. Zawsze jest punktualny.
– Pójdziesz ze mną na chwilę do Whisky? Muszę coś załatwić…
– Mała, ale wiesz że tam jest teraz od chuja policji i tych innych?
– Co? Czemu? Co się tam stało?
– Szczerze to nie wiem. Możemy iść zobaczyć.
Klub był odgrodzony taśmą. Gdzieniegdzie stali policjanci pilnujący aby nikt się nie przedostał do środka. Podeszłam do funkcjonariusza zostawiając Tommy’ego gdzieś z tyłu.
– Przepraszam, czy mogę wiedzieć co się tu stało?
– Niestety nie mogę…
– Proszę… Tu pracował mój… chłopak. Trevor Davis…
– Oh.. Bardzo mi przykro.
– Nie rozumiem?
– Na terenie obiektu dokonano zabójstwa. Sprawca zbiegł.
– Dziękuję…
Gdy się odwróciłam, wpadłam na Tommy’ego.
Wróciliśmy z powrotem do Rainbow. Postanowiłam odnowić stare znajomości i spędzić wieczór z Tommym.
Usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy po szklance whisky.
– Przykro mi, że straciłaś chło..
– To nie był mój chłopak. ­– powiedziałam wziąwszy łyk trunku. – Musiałam skłamać. Przecież inaczej bym się o niczym nie dowiedziała, nie?
– Sprytne. – uśmiechnął się.
Siedziałam z nim tak do północy. W życiu się tyle nie nagadałam. Szczęka bolała mnie od mówienia.
***

Wróciłam do domu. Gwen leżała na kanapie i czytała książkę. Kiedy przekroczyłam próg salonu, zmierzyła mnie wzrokiem.
– Gdzieś Ty się szlajała? – powiedziała wypuściwszy dym z ust.
– Spotkałam Tommy’ego, Collins zabił Trevora, a potem poszłam się uchlać. Mogłabyś tu nie palić?
– Nie spotkałam się z matką. – chyba udała, że nie słyszała tego, co jej powiedziałam.
– Czemu?
– Nie wiem. Przekładała to spotkanie już 3 raz. W ciągu jednego dnia. Nie wiem kiedy się z nią spotkam… Wkurwia mnie to już. Umówiłyśmy się na czwartek. Nie wiem co z tego będzie. Nie wiem. Nieważne. Kim jest Tommy?
– Tommy Lee. Z…
– No nie pierdol? Ten Tommy Lee? Chodziłyśmy z nim do liceum. Ganiałaś za nim jak pojebana!
– No jak pojebana to może nie… – zarumieniłam się.
– Wcale. I wcale nie tańczyłaś z nim na balu absolwentów całą noc. I wcale nie…
– Starczy, co?

– Zaproś go tu. – rzuciła i nagle zniknęła w swoim pokoju.



9 komentarzy:

  1. Trafiłam na twojego bloga w nocy i od razu przeczytałam wszystkie rozdziały. Komentuję dopiero teraz, bo miałam wcześniej straszny zachrzan. Cóż.
    Ja też jestem fanką ciężkich brzmień, piona! Choć ja to w sumie thrash, death, black, heavy, no i czasami groove. Lubię mocne łojenie, co zrobisz, nic nie zrobisz XD
    Gwen i Jason są zajebiści razem. Widać, że on bardzo ją kocha, ona jego też, ale nie potrafi się przełamać, choć ostatnio już powoli zaczęła dawać radę. Najczęściej to takie drobnostki przekształcają się w jakieś większe nieustanne spory, które prowadzą do rozpadnięcia się związku. Mam nadzieję, że tutaj tak nie będzie, bo naprawdę szkoda by było.
    Kibicuję Kathe i Jamesowi, rzecz jasna, choć on ostatnio mnie wkurzył. Ta wredna blondi sędzina, wrr. I ta modelka. Wrr. Wrr! Nie wiem, czy dobrze to ogarniam, ale z tego co wiem, to on jest szantażowany (?), w związku z czym nie ma zbytnio wyjścia, ale powinien coś z tym zrobić.
    No a w tym rozdziale... Tommy Lee, przyjaciel z dawnych lat. Fajnie tak się spotkać po długim czasie, nieprawdaż? Martwi mnie tylko to, że Gwen chciała, by go do nich zaprosić. Boję się, że coś nieodpowiedniego może z tego wyniknąć. A co do jej matki, to... Dobra, obiecałam sobie, że ograniczę przekleństwa, choć i tak nie wychodzi ;-; Po prostu rozumiem żal jej córki do niej, bo wszystko było dobrze, a ta ją zostawiła tak z dnia na dzień bez słowa wyjaśnienia. Bez żadnego słowa. Nie cierpię czegoś takiego. Nie chcę już potem znać takich ludzi.
    Kto i dlaczego zabił Trevora? Czy coś przeoczyłam (to mi się zdarza i to dosyć często -,-)?
    Cóż, ciekawa jestem, jak to się wszystko dalej potoczy i rozwiąże. W końcu jest tyle ciekawych wątków.
    A ja... tak skromnie zapraszam do siebie, jeśli chcesz to wpadnij, choć ja kompletnie nie mam daru do pisania, możesz otwarcie mnie wyśmiać lub co tam jeszcze, ale byłoby mi miło, gdybyś wpadła i zostawiła jakiś ślad po sobie ;)
    metallicaff-jjckl.blogspot.com
    No to... Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz! :)
      Jeśli tylko znajdę chwilkę to poczytam, obiecuję! :)
      Dziękuję, wzajemnie. :)

      Usuń
  2. Heeej :D
    Zacznę tak jakoś nie wiem skąd xD.
    Zła jestem na Jamesa... Jak tak można? No jak? Halo, on miał się spotykać z Kat. Halo?
    Yyh, to ta modelka wiedziała, że Kat niby coś łączyło z blondasem?
    Ale dlaczego ona musiała się pochwalić? Nie rozumiem tego. :(
    Ale przynajmniej spotkała Tommy'ego. Ale szkoda, że straciła przyjaciela.
    Już nie wiem co pisać :c
    Życzę weny, czasu i pozdrawiam, Tri :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy będzie kolejny rozdział? :c
      Ale jestem niecierpliwa :(

      Usuń
    2. Nie mam pojęcia... Wiem, że już długo nic nie było, ale mam tak potworny zapierdziel, że już nie daję rady. Postaram się dodać w przyszły weekend.

      Usuń
    3. Nie no, rozumiem.:) Sama mam zapierdol. Druga klasa matfizu to masakra. Czasami jestem bliska załamania, a wiem, że pisanie tego wszystkiego poprawia mi humor, ale... Ale nawet nie mam czasu pisać.:(
      Teraz mi nawet ciężko znaleźć czas na czytanie.

      Usuń
  3. muszę powiedzieć, że bardzo mnie zdziwiła reakcja Kat... czekała na Trevora, tak bardzo go lubiła, a jak się dowiedziała o zabójstwie to jak gdyby nigdy nic poszła pić z Tommym, a potem bez żadnych emocji powiedziała to Gwen... bardzo dziwne i trochę smutne... szkoda chłopaka, ale z drugiej strony, nie jest bezpośrednio powiedziane, że to on zginął. może to jednak Trevor zabił szefa, a teraz się ukrywa?
    teraz ciekawe czy Renee najzwyczajniej w świecie przez przypadek poszła do tego sklepu, czy jednak wie, że coś tam łączy Kat z Jamesem i chciała zrobić jej na złość... chyba do niczego między nimi nie doszło, a Renee niby coś tam zasugerowała... szczerze mówiąc wydaje mi się, że to fajna dziewczyna, chciała Jamesowi się jakoś odwdzięczyć, zobaczymy, jak rozwiniesz jej wątek :) jestem też ciekawa tego spotkania Gwen z mamą, mimo, że wolałam żeby się nie spotykały i wydaje mi się, że to spotkanie będzie niewypałem.
    właśnie, w rozdziale pojawiło się imię "Jessica"... ale to chyba tylko przejęzyczenie :')

    zapraszam do mnie na nowy http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie nowy :)
    http://kick-some-ass-tonight.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie nowy :)
    http://kick-some-ass-tonight.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń