Gwen
Obudziłam się
koło 7. Było jeszcze ciemno, ale już powoli zaczynało się robić ciut jaśniej.
Dziś była niedziela, co oznaczało tylko jedno – dzień wolny. Przeciągnęłam się
leniwie, przeskoczyłam przez śpiącego Jasona, ubrałam pierwsze lepsze ciuchy… i
już chciałam wyjść zapalić, kiedy usłyszałam zaspany, ochrypnięty głos.
– Gwen, wracaj
do łóżka…
Złapał mnie za nadgarstek. Wywróciłam oczami. Szarpnąwszy
ręką, wyzwoliłam się z uścisku i wyszłam. Pod drodze zgarnęłam z wieszaka jego
ramoneskę i, zarzuciwszy ją sobie na ramiona, udałam się na ganek.
Wyciągnęłam
papierosa z paczki… I schowałam go z powrotem. Nie chciałam robić tego
Jasonowi. Nie chciałam go zawieść. Bardzo mi na nim zależy… On się tak o mnie
martwi. Jak mój ojciec, kiedy jeszcze żył…
A moja matka? Nie mam pojęcia gdzie jest w tej chwili, nie
kontaktowałam się z nią od 5 lat, odkąd zostawiła mnie i tatę.
– Nie było jej nawet na pogrzebie!
Łzy zaczęły napływać mi do oczu. Oparłam się o barierkę i
pozwoliłam łzom kapać na deski.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki.
Jason? – pomyślałam.
Jednak nie. Tym razem był to James. Powitał mnie delikatnym
uśmiechem, który odwzajemniłam. Stanął koło mnie.
– A co to, nie
palisz? – spytał zdziwiony tym, że nie trzymam fajki w ręku.
– Ee wiesz
mieliśmy wczoraj z Jasonem małą rozmowę i widzisz. – uniosłam ręce i bezwładnie
je opuściłam.
– Wszystko w
porządku?
Otarłam łzę z policzka, która spłynęła wcześniej.
–Tak, tak, wszystko okej. Wiesz, wspomnienia… Jak się spało
z Katie? – zmieniłam temat. Usłyszawszy pytanie, spojrzał zupełnie w inną
stronę i lekko się zarumienił. – Aha.. James? Czyżby coś między wami…
–Oj Gwen, daj
spokój. – przerwał mi. – No, dobrze mi się spało. Dziś dla porównania mogę spać
z tobą. – wyszczerzył się.
Zachichotałam.
– No wiesz,
nie wiem, co na to Jason.
Staliśmy tak
jeszcze trochę w ciszy i poszliśmy zjeść jakieś śniadanie. Przy stole w kuchni
siedział już Lars i Kirk, a Kate smażyła naleśniki. Zostawiłam z nimi
Hetfielda, a sama poszłam budzić Jasona. Po chwili wróciliśmy razem. Przyglądał
się mi uważnie. Cóż, siedziałam w jego koszulce, którą niegdyś zabrałam z jego
walizki. Chyba znalazł swoją zgubę.
Po śniadaniu,
każdy po kolei wziął prysznic, następnie niektórzy, czyli Jason i Lars poszli
jeszcze dospać. Ja także zdecydowałam się na drzemkę.
Dzień minął
bardzo leniwie, a wieczór jeszcze bardziej. Siedzieliśmy sobie tak jak wczoraj,
z tym, że włączyliśmy jakieś radio, a chłopcy po paru piwach nawet porwali się
do tańca.
Znów wyszłam
na dwór. Niby zapalić. W sumie sama nie wiedziałam czy to zrobię czy nie.
Oczywiście, zaraz za mną, przyszedł Jason.
– Gwen…
– Ale czy ja
coś robię? – odwróciłam się w jego stronę pokazując otwarte dłonie. – Przestań
mnie ścigać. Wiem co robię, nie mam szesnastu lat. – Popatrzyłam chwilę w jego
oczy, poczym minęłam go i wróciłam do środka.
James
Dziś pierwsza zwinęła się Gwen. Nie wyglądała na ucieszoną.
Przemknęła przez salon prosto do swojego pokoju. Po jakichś piętnastu minutach
to samo zrobił Jason. Z tym, ze on przynajmniej powiedział nam dobranoc i
uśmiechnął się. Chociaż sztucznie, to się uśmiechnął. Piwo później Kirk i Lars
również poszli spać. Znów zostałem sam z Kat.
Wzięliśmy się za sprzątanie. Dokładnie jak wczoraj. Gdy
wróciliśmy, w radiu akurat leciało The Police – Every Breath You Take. Korzystając z tego, że staliśmy obok
siebie, zupełnie nie wiedząc co zamierzamy dalej robić, przybliżyłem się do
niej i ująłem jej dłoń, drugą kładąc na talii, powoli zaczynając się kołysać.
Spojrzała mi w oczy i uśmiechnęła się. Po chwili wtuliła się we mnie i tak
powoli bujaliśmy się ze strony na stronę.
Gdy utwór się
skończył usiedliśmy na sofie. W zasadzie to wyglądało to tak, że Kat położyła
swoje nogi na moich i oparła się głową o poręcz kanapy. Zaczęliśmy rozmawiać,
tak po prostu, o wszystkim. Opowiadałem jej trochę o ostatnich koncertach, ona
mi o swojej pracy, kogo spotkała ostatnio w Whisky będąc za barem, a to o
filmie… Świetnie się dogadywaliśmy. Chociaż, prawdę mówiąc, zawsze tak było.
Tylko… Chyba dopiero teraz coś w tym widzę, czego nie dostrzegałem wcześniej. Nie
rozmawialiśmy tak nigdy, nigdy nie było takiej okazji.
Gdy tak
wymienialiśmy się opowieściami, zrobiłem się senny. Powieki stały się
niemiłosiernie ciężkie.
– Widzę, że
padasz już, co?
– Eh, tak…
Wstań, trzeba…
–Oj, daj
spokój, chyba się zmieścimy nie? – powiedziała posuwając się.
– Ale ja śpię
z brzegu, nie chcę żebyś spadła. – uśmiechnąłem się delikatnie.
Rozmiękłem.
Kurwa.
Katherine
Nazajutrz, z
samego rana, chłopcy z Metalliki ruszyli swoim busem do San Francisco. A zaraz po tym jak odjechali, Gwen poszła do
pracy. Kilka godzin później i ja byłam w drodze do roboty.
Weszłam do
budynku, jeszcze pustego, gdyż bar będzie otwarty dopiero za pół godziny. Jak
zawsze poszłam na zaplecze, jednak nie spotkałam tam swojego szefa, który
zawsze tu był. Siedział tu jedynie Trevor – mój kumpel ze zmiany. Przywitałam
się z nim i od razu zapytałam o zaistniałą sytuację.
– Nie mam
pojęcia, Kat. – szatyn wzruszył
ramionami. – Ten nowy siedzi przy barze.
Wyszłam z
zaplecza, w celu przywitania się z nowym szefem.
Przy barze
siedział dobrze zbudowany, ciemnowłosy mężczyzna w ciemnych okularach. Był
zupełnym przeciwieństwem swojego poprzednika, który był siwy i dosyć otyły.
Po co mu te
okulary?
– Dzień
dobry. Katherine Turner. – wyciągnęłam dłoń w jego kierunku.
Mężczyzna
zsunął okulary na czubek nosa, tym samym ukazując swoje oczy, które były
różnego koloru. Przyjrzał mi się, poczym na jego twarzy zagościł tajemniczy
uśmieszek.
– Eric
Collins. – uścisnął moją dłoń. – Koś jeszcze tu pracuje? – spytał wsuwając swoje
okulary z powrotem na miejsce.
– Nie wiem,
znam tylko pracowników ze swojej zmiany. – odpowiedziałam.
Czułam się
bardzo niepewnie. Całą sytuacja nie wyglądała dobrze. Nowy szef z dnia na
dzień? Bez pożegnania? Żadnych informacji? Może nie znałam Marshalla na wylot,
jednak wydaje mi się, że powiedziałby mi o tym. Starałam się jednak teraz o tym
nie myśleć.
Zabrałam się
do pracy.
Przez
całą swoją zmianę nie widziałam nigdzie Collinsa. Mimo starań nie mogłam
odpędzić myśli. Na szczęście wieczór zleciał bardzo szybko.
Kiedy lokal
wreszcie się opustoszył, razem z Trevorem posprzątaliśmy stoliki, a następnie
poszliśmy na zaplecze zabrać swoje rzeczy.
Co za niespodzianka, znalazł się Eric!
– Nie wiem jak było to rozwiązywane wcześniej, czy
dostawaliście dniówki czy jak, ale u mnie wypłata będzie co tydzień. –
powiedział Collins.
Skinęliśmy głowami i pożegnaliśmy się.
– Pani Turner. -
zawołał za mną. – Proszę poczekać.
Zawróciłam się, Trevor wyszedł z budynku. Podeszłam bliżej,
jednak nadal stałam wystarczająco daleko od niego, aby zdążyć uciec. Ten gość
był dziwny.
Zsunął okulary na czubek nosa i zbliżył się do mnie na
odległość kilku centymetrów.
– Wie pani, jeśli wszystko będzie tak jak trzeba… - mówiąc
to położył dłoń na moim biodrze. Drgnęłam. – Mogę dać pani podwyżkę. – Zsunął
rękę na mój pośladek i przysunął mnie do siebie. Natychmiast się odsunęłam,
jednak nie wiele to dało. Złapał mnie za nadgarstki.
Mam nadzieję, ze Trevor jeszcze nie odjechał.
– Niech pan mnie puści. – powiedziałam cicho łamiącym się
głosem.
– Proszę. – powiedział unosząc ręce do góry. – Niech pani
idzie.
Wybiegła z budynku. Całe szczęście, przed wejściem czekał Trevor.
Rzuciłam na niego. Chłopak był zdezorientowany.
– Co się stało?
– On… Ten szef… On jest jakiś podejrzany. Odwieziesz mnie do
domu? Proszę. – powiedziałam szeptem.
– Jasne, nie ma sprawy.
Proszę o najmniejszy komentarz. :)
takie opowiadania lubię najbardziej! nie za dużo bohaterów, wszystko ładnie, prosto opisane. lata '80, koncerty, LA, Whisky a Go Go, praca kelnerki, praca w sklepie muzycznym. idealnie :) już sam wygląd bloga i zdjęcia bohaterów zachęcają do czytania.
OdpowiedzUsuńpiszesz naprawdę ok, bardzo łatwo i szybko się czyta. dopiero 2 rozdziały, a już się wciągnęłam. w szczególności zaciekawiła mnie sprawa z Ericiem. jestem ciekawa czy Kat się zwolni, czy coś jej zrobi, a może James kiedyś wejdzie do Whisky, zobaczy, że Eric czegoś od niej chce i wkroczy do akcji? taki waleczny :')
sprawa z Gwen i Jasonem też ciekawa. Jason jest uroczy, chce jej pomóc, tak się martwi. kochany. mam nadzieję, że Gwen się ogarnie, bo jeszcze może go straci albo będzie z nią jeszcze gorzej.
i chciałam jeszcze powiedzieć, że prawie popłakałam się z tego dialogu:
"– Zdradzał mnie sukinsyn – dobiegł nas głos z pokoju z góry.
– A ty nie podsłuchuj. – krzyknął do niego Jason."
weny życzę, pisz dalej i powiadamiaj mnie ♥
Dziękuję pięknie za komentarz! :D
UsuńCieszy mnie to, że się podoba. :)
Dzięki!
Jejku, zazdro, że możesz tak pisać. I to w tak krótkim czasie.
OdpowiedzUsuńJakoś dziwnym trafem dopiero co znalazłam czas. Szkoła mnie wymęczy w następnym tygodniu :(
Już widzę, że zaczyna się robić... Hmmm...dosyć ciekawie. Jakaś akcja. Jej, jeszcze bardziej mi się to spodobało.
Dużo nie napisałam. Ale zwalę to na zmęczenie xD. Może z kolejnym rozdziałem uda mi się coś więcej napisać :).
A i będziesz mnie informować?
Trish.
Dzięki. :D Szczerze mówiąc, to mam trochę napisane do przodu, więc dlatego to tak jest.
UsuńEh, nie Ciebie jedną. Ale głowa do góry! Będzie dobrze. :D
To się cieszę, że się podoba! :D
Jasne, że będę. :)